Z dziejów kościoła i klasztoru oo. Franciszkanów-Reformatów

 

Bóg od samego wejścia OO. Reformatów do Krakowa zdawał się szczególniejszą otaczać ich opieką. Bo oto pierwsze ich przybycie do tego podwawelskiego grodu oznajmia orzeł nadzwyczajnej wielkości, którego nigdy dawniej w Polsce nie widziano, a który, wzleciawszy do miasta, spuszcza się ku ziemi, okrąża ratusz i rynek kilka razy, co mieszkańców Krakowa w podziw i zdumienie wprawia i daje im sposobność do wysnuwania różnych przepowiedni, i spuszcza się w dziedziniec dworu Michała Sędziwoja ze Skórska, sekretarza królewskiego, gdzie schwytany i obłaskawiony żyje aż dotąd, dopóki OO. Reformatów osiedlonych tamże nie widzi. 

Tyle o powstaniu pierwszego krakowskiego klasztoru oo. Reformatów mówi legenda, zdecydowanie – jak to w przypadku legend bywa – ciekawsza i bardziej malownicza niż prawda historyczna. Ta bowiem głosi, iż o osiedleniu się zakonników w tym zakątku Krakowa, gdzie wznosił się dom Michała Sędziwoja, światowej sławy polskiego alchemika, zadecydował w dużej mierze przymus – lecz także przypadek. Posiadłość ta znajdowała się na Garbarach, przedmieściu Krakowa, które – po okresie rozkwitu – zostało spalone z odwecie za zdradzieckie działania mieszkających tam niemieckich garbarzy, którzy usiłowali ułatwić arcyksięciu Maksymilianowi Habsburgowi zajęcie Krakowa (był to kontrkandydat Zygmunta III Wazy na elekcji w 1587 roku). Reformatom bardzo zależało na  założeniu klasztoru w Krakowie. Mieli już swoje domy w Zakliczynie, Wieliczce i Bieczu, Kraków miał więc stać się miejscem, gdzie wędrujący pieszo zakonnicy mogliby wypocząć, a także – w razie potrzeby – poddać się lekarskiej kuracji. Zdawali sobie jednak sprawę, że w Krakowie znajdowały się już trzy męskie klasztory z rodziny franciszkańskiej, a na dodatek w tym właśnie czasie (1624) ogłoszony został dekret, nakazujący ograniczenie w mieście ilości kościołów i klasztorów. Instytucje kościelne zwolnione bowiem były z podatków, co nie w smak było królewskim urzędnikom, liczącym pilnie każdy grosz, spływający do monarszej szkatuły... Na domiar złego, Reformaci, jako zakon żebrzący, nie mogli liczyć na własne środki, gdyż tych nie posiadali, a jedynie na hojność fundatora – którego należało znaleźć. Znając więc dekret królewski, a także ceny posiadłości w samym Krakowie, zwrócili uwagę na przedmieścia grodu. Zrujnowane i wyludnione Garbary, na których korzyść przemawiała także bliskość Akademii Krakowskiej, wydawały się miejscem, gdzie nabycie budynku, który można by przeznaczyć na klasztor, nie powinno przysporzyć większych trudności.  

Pierwszą i najważniejszą rzeczą było zdobycie fundatora. Dosyć szybko Reformatom udało się znaleźć osobę, która ofiarowała się kupić im dom, jeżeli tylko wyszukają sobie coś stosownego. Osobą tą była Krystyna ze Zborowskich Grochowska, wdowa po rotmistrzu Zygmunta III. 

Uspokojeni co do kwestii finansowych, zakonnicy energicznie podjęli poszukiwania odpowiedniego budynku. Stosunkowo szybko okazało się, że swoją posiadłość, rozciągającą się u wylotu dzisiejszej ulicy Kapucyńskiej, przy murach obronnych, gotów jest im sprzedać Michał Sędziwój. Po długich targach transakcję sfinalizowano i 16 I 1625 roku Reformaci otrzymali prawo własności. 

Bardzo szybko zakonnicy uzyskali prawo do odprawiania czynności liturgicznych, urządzili także publiczną kaplicę, w której odbywały się nabożeństwa. Postanowili także zbudować kościół i klasztor. Tu jednak prace postępowały dość powoli, z uwagi na trudności finansowe zakonników. Prawdziwą dobrodziejką Reformatów okazała się być Zuzanna Amendówna, bogata mieszczka krakowska, która ofiarowała na cele budowy znaczną sumę. Jej hojne datki pozwoliły ukończyć w 1640 roku prace przy kościele, od razu obdarzonym wezwaniem św. Kazimierza. Amendówna ofiarowała także zakonnikom obraz Matki Bożej, do dziś słynący łaskami, który zawisł w kaplicy, pod którą fundatorka pragnęła być pochowana. Z pierwotnego wyposażenia kościoła na uwagę zasługuje także obraz Misericordia Domini (obecnie w bocznej kaplicy), namalowany przez nieznanego artystę, wzorującego się na cudownym wizerunku Chrystusa Miłosiernego z krużganków klasztoru Augustianów na Kazimierzu. Warto pamiętać także o tym, że klasztor posiadał zasobny księgozbiór oraz bogato zaopatrzoną aptekę. Niestety, mimo szybkiego rozwoju, nad placówką Reformatów zaczęły zbierać się czarne chmury. W 1652 roku Polskę ogarnęła zaraza, której ofiarą padły dziesiątki tysięcy ludzi. Nie ominęła ona także Krakowa i reformackiego klasztoru. Czterech z dziesięciu mieszkających tu zakonników zmarło. Niedługo potem, bo w roku 1655, Kraków opanowany został przez wojska szwedzkie. Zanim jednak do tego doszło, obrońca miasta, Stefan Czarniecki, nakazał spalić przylegające do murów obronnych budynki, aby utrudnić najeźdźcy zdobycie grodu. Kościół i klasztor nie spłonął od razu. Jak chce legenda, ...żołnierze chociaż różnych do tego używali sposobów, by wzniecić ogień, żadnym sposobem uczynić tego nie mogli; widzieli bowiem pięknego młodzieńca po królewsku przebranego, który klasztor obchodził i gdziekolwiek zajął się ogień, on go pilnie gasił. Miał to być św. Kazimierz, który w ten sposób bronił powierzonej sobie świątyni. Ostatecznie kościół udało się spalić, co niestety nie przyczyniło się do obrony Krakowa – miasto zdobyte przez Szwedów pozostawało pod ich okupacją przez dwa lata, zaś zakonnicy przenieśli się do klasztoru w Wieliczce.

W 1657 roku, po wyzwoleniu Krakowa, Reformaci podjęli starania o odbudowę swego klasztoru. Wedle ich zamierzeń, kościół stanąć miał na terenie posiadłości na Garbarach, tam, gdzie obecnie wznosi się świątynia Kapucynów. Władze miasta nie wydały jednak na to zgody, swoją decyzję motywując ciągłym zagrożeniem Krakowa i zbyt bliską odległością planowanego kościoła od murów obronnych. Zakonnicy wynaleźli więc na wpół zrujnowany budynek przy ulicy Rogackiej – dziś Reformackiej – który był własnością Stanisława Warszyckiego, właściciela dóbr pilickich. Postanowili zwrócić się do niego z prośbą o ofiarowanie im tegoż budynku. Warszycki jednak pragnął ufundować Reformatom klasztor w swojej posiadłości w Pilicy, nie był więc chętny do czynienia kolejnej darowizny. Udało się go jednak do tego przekonać. I znów legenda przytacza swoją wersję tego zdarzenia: ...gdy jednak [Warszycki] we wsi swojej został napadnięty przez trzy oddziały wojska niemieckiego, pod dowództwem Osuchowskiego, arianina, zraniony w głowę i rękę, powalony na ziemię i stratowany końmi tak, że bliskim zdawał się już być niechybnej śmierci, w ciężkiej swojej chorobie, którą uważał jako dopust Boży za to, że z darowizną kamienicy Reformatom zwlekał, przez cudowną opiekę Matki Boskiej Częstochowskiej, której wezwał pomocy i Jej wizerunek nosił na piersiach, uzdrowiony, postanowił oddać ją Braciom naszym aktem fundacyjnym... Akt ten wystawiony został 7 marca 1658 roku. Reformaci rozpoczęli starania o budowę kościoła, szybko jednak popadli w zatarg z niechętnymi im władzami miasta. Nieporozumienia te na pewien czas załagodził sam król Jan Kazimierz, wstawiający się za zakonnikami u rady miasta. Powolutku starano się o kupno okolicznych parceli, chcąc powiększyć teren należący do zakonu na tyle, by móc tu wznieść zarówno kościół, jak i klasztor. Dość długo przyszło zakonnikom starać się o pozwolenie zarówno na kupno tych placów, jak i na budowę – po królu za Reformatami wstawiać się musiała także królowa. Ostatecznie zgodę na budowę zakonnicy uzyskali w 1666 roku, zaś prawo do osiedlenia się Reformatów w Krakowie potwierdził swym przywilejem król Jan Kazimierz. 

Prace budowlane rozpoczęto już w jesieni 1666 roku. Oprócz najemnych robotników przy budowie pracowali także sami zakonnicy. Do fundacji kościoła znacznie przyczynił się Franciszek Szembek, starosta biecki i kasztelan kamieniecki. Budowę kościoła i klasztoru prowadzono równocześnie, przy czym świątynię ukończono nieco później. Konsekrował ją 16 października 1672 roku bp Mikołaj Oborski. W kościele znajdowało się wówczas siedem ołtarzy – główny, z krucyfiksem, i boczne, poświęcone Matce Bożej oraz świętym: Kazimierzowi, Barbarze, Franciszkowi, Antoniemu i Piotrowi z Alkantary. Ołtarze te, zgodnie z ideą franciszkańskiej prostoty, wykonane zostały z drewna – dopiero w 1906 roku pomalowano je tak, by imitowały marmur. 

Zarówno budynek klasztoru, jak i kościoła, był przez wieki swego istnienia wielokrotnie remontowany i modernizowany. Zmieniano pokrycie dachu, odświeżano elewację, powstała polichromia – a także nowa kaplica (1901), w której uroczyście umieszczono słynący łaskami obraz Jezusa Miłosiernego. Klasztor dwukrotnie niszczony był przez pożary, wymagał więc solidnych remontów. Przeprowadzano je w II połowie XIX w. i na początku wieku XX. Zasłużyli się tu szczególnie gwardianie Maurycy Wilczyński i Zygmunt Janicki – tego ostatniego, dla imponującej skali wykonanych robót, nazywano drugim budowniczym klasztoru. Warto też wspomnieć o pracach wykonanych w 20-leciu międzywojennym, kiedy to do klasztoru nadbudowano część drugiego piętra, oraz remoncie wykonanym po II wojnie światowej. W ostatnich latach (od 1993) zakonnicy przedsięwzięli renowację elewacji i wyposażenia – polichromii w nawie i kaplicy, ołtarza i obrazu św. Kazimierza, ambony, nagrobków i epitafiów oraz stacji Drogi Krzyżowej przed fasadą kościoła.